niedziela, 1 marca 2015

Coś kiełkuje.

Walentynki minęły dawno temu. Synek zachwycony swoim kotkiem zrobił zamówienie na nową maskotkę. Dopiero pod koniec dnia powiedział mi, że to dla siostry. Z ulgą odetchnęłam i odłożyłam szydełko na rzecz notatek, ustaw...
Uczyłam się. Dużo, pilnie. Zależało mi bardzo.
Test zaliczyłam na wysokim poziomie. Z rozmowy też wyszłam zadowolona.
I nic.
Cóż... ktoś był lepszy, może z większym doświadczeniem. Może bez małego dziecka. Może bez rozpoczętej szkoły kształcącej w innym zawodzie. Gratuluję tej pani.
A tymczasem ja rozczarowana, pozbawiona motywującej nadziei, pozbawiona wiary w wyjście do ludzi siadłam do szydełka. Powoli, delikatnie powiększał się zamówiony piesek.



Nosek czarny, oczka koralikowe, serduszko na pupie. Tylko głowa za ciężka. Pewnie tak jak moja, od nadmiaru myśli.

A moje myśli kiełkują, dojrzewają.
A do ich dojrzałości potrzebny mi kop, potrzebna mi maszyna do szycia. I szydełka. I materiały. I włóczki. I nici. I czas. Trzymajcie kciuki, bym nie zrezygnowała. Bym się nie poddała.

3 komentarze:

  1. śliczny jest i w pięknym kolorze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, z niczego nie rezygnuj!
    I nie bądź rozczarowana, dumna bądź - tyle osiągasz, tyle robisz, mimo sytuacji nie najlepszej, podziwiam, że Ci się chce, że robisz coś dla swojej przyszłości, ze nie siedzisz na d...e, jęcząc i narzekając. Ja wiem, że to rozczarowuje, ale wierzę, że przyjdzie Twój czas, będzie dobrze.
    A na szydełku cuda robisz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko idealnie po prostu:)))

    OdpowiedzUsuń