poniedziałek, 19 października 2015

Lata koniec, jesieni środek

Tak ten czas pędzi nieubłaganie, że minęło kilka miesięcy już odkąd się tutaj pojawiłam.
Cóż, życie codzienne umyka niepostrzeżenie każdego dnia, sprawy osobiste, urzędowe zabierają sporo czasu. Czy to będzie czas zmian dopiero się okaże. Liczę, że tak. Liczę, że sporych zmian.

Tymczasem powoli zapominam już o obozie, o wrażeniach, doświadczeniach, nauczkach dla mnie na przyszłość. Jednego się nie spodziewałam - że obóz harcerski zabierze mi aż tyle nerwów, snu i kilogramów. No, ale co było to było, wszyscy dojechali do domów, niektórzy nawet bardzo zadowoleni, więc chyba nie było aż takiej tragedii.
A ja? Hmmm, zaczynam myśleć o przyszłych wakacjach, o kolonii zuchowej. Takiej większej, hufcowej nie szczepowej. Cóż, życie zweryfikuje. Do lutego mam czas na podjęcie decyzji - później już ewentualnie dużo ciężkiej pracy.

Życie osobiste przyniosło kilka niespodzianek. Zakończyłam praktyki zawodowe. I jak echo brzmi mi mój głos sprzed 6 lat. Kiedy to mówiłam "Praca w DPS? Nigdy w życiu, nie widzę siebie tam, to nie dla mnie." Ot, młoda i głupia byłam. Praktyki były cudowne! Jeszcze w żadnej szkole żadne praktyki mi tak szybko nie zleciały. 3 tygodnie, a czułam się, jakby minęły 3 dni. I mieszkańcy wspaniali (każdy inny, indywidualny, ale wspaniały!), nawet kiedy się kłócili - też byli wspaniali.
A to dzisiejsza praca moja i syna - na szkolny konkurs. Fajnie było pospacerować, zbierać gałązki, liście, szyszki. I patrzeć na roześmiane, biegające dzieci.



Przypominam sobie słowa mojej mamy "... moja córka, zawsze uśmiechnięta, chętna do pomocy" - w prawdzie padły w zupełnie innej sytuacji, kontekście, ale to nie istotne. To jest to, co chcę robić. Tak na prawdę chcę. Chcę pomagać. Komu się da i ile się da. I będę to robić. Jeśli nie w pracy zawodowej to w wolontariacie.

A propo wolontariatu - kolejny raz zapisałam się do wolontariatu przy Szlachetnej Paczce. Już się cieszę na samą myśl i doczekać się nie mogę, kiedy zacznie się praca.

Od 1. października jestem też kuratorem społecznym. Również się cieszę -  poniekąd ta funkcja łączy się z moim zawodem i z tym, co chcę robić. Jednakże wiem, że będzie ciężko. Będzie trudno i będzie mnie mocno obciążać psychicznie. Do tej pory (po 3 latach) nadal mam przed oczami pewne dzieciaczki, które miałam okazję poznać. Mam nadzieję, że jest im dobrze, że życie przestało im dokopywać.

Och, taki wpis osobisty się bardzo zrobił, ale nie szkodzi. Radością przecież warto się dzielić. Także pamiętajcie o tym, że "po burzy wychodzi słońce" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz